sobota, 18 października 2014

Rodział 12

Odprowadzona przez chłopców wróciłam do domu. Szybko się umyłam i poszłam do łóżka, bo byłam bardzo zmęczona. Zasypiając jeszcze myślałam nad tym wszystkim, co się wydarzyło... Tak, zdecydowanie spędzenia tego dnia nie mogłam sobie lepiej wymarzyć.
Obudziłam się około dziesiątej rano. Nikogo nie było w domu, ciekawe, gdzie ich znowu wcięło... No cóż, w tej chwili się tego najwyraźniej nie dowiem.  Zeszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie. Po posiłku postanowiłam wziąć się za odrabianie lekcji i naukę. Chcę się jak najszybciej z tym uporać i mieć już z tym spokój. Postanowiłam także wśród poprzeprowadzkowego bałaganu odszukać moje skrzypce i trochę na nich poćwiczyć. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam je i wyjęłam z pokrowca. Przygotowałam smyczek i przejechałam nim po strunach. Kiedy instrument wydał pierwszy dźwięk, natychmiast się skrzywiłam. Oszukałam w pokrowcu kamerton i zaczęłam stroić instrument. Po wszystkim zagrałam parę utworów z pamięci, przerwał mi je dzwonek telefonu.Dzwonił jakiś nieznany numer. W pierwszej chwili myślałam, że może to Ell, albo któryś z Lynchów, ale przecież ich numery mam zapisane... Wahałam się czy odebrać, ale w końcu odebrałam.
- Hej Emily.
- Rocky?
- Zdziwiona? Myślałem, że zapisałaś sobie wczoraj mój numer.
- Tak, zapisałam, ale pokazało mi się, że numer nieznany.
- A co zapisałaś? - Zapytał, a ja podałam mu numer. - No to wszystko jasne, zamiast "6" powinnaś mieć "5", pewnie źle przepisałaś...
- Pewnie tak. ale nie dzwonisz chyba po to, żeby sprawdzić, czy dobrze zapisałam sobie twój numer?
- Nno nie... Chciałem potwierdzić czy jutro idziesz z nami do tego parku, czy rezerwatu, czy czegotamkolwiek, co wymyślili?
- Idę, idę.
- I... jeszcze chciałem zapytać.., bo może... hmm... Robisz coś dziś?
- Na razie nie mam planów, a czemu pytasz?
- Nie chciałabyś się może przejść ze mną na plażę? Bo to w sumie blisko, mógłbym ci pokazać gdzie to jest, i ten...
- Haha, dobrze, jeżeli chcesz to mogę z tobą pójść. Tylko jak się spotkamy?
- Przyjdę po ciebie za pół godziny, może być?
- Jasne, do zobaczenia!
- Pa! - Rozłączył się, a ja odłożyłam telefon i poszłam się przygotować. Byłam już prawie gotowa, ale miałam jeszcze trochę czasu do przyjścia bruneta. Napisałam tacie i/lub dziadkom kartkę, że idę na plażę, jeszcze raz sprawdziłam, czy wzięłam ze sobą wszystko i usiadłam na kanapie. Zerknęłam na zegarek. Rocky się trochę spóźnia... Właśnie w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i wpuściłam zziajanego bruneta do środka. 
- Biegłeś?
- Tak. Przepraszam, że musiałaś czekać, ale musiałem jeszcze pomóc znaleźć coś Rossowi, bo spieszył się na plan i sobie nie radził. - zaśmiał się cicho.
- Chcesz może coś do picia?
Rocky tylko skinął głową. Przyniosłam mu picie, które szybko wypił i byliśmy już gotowi do wyjścia.



_________________________________________________________________________________



Jak dawno mnie tu nie było! Z całego serca Was przepraszam i za to, że nic tak długo nie pisałam, i za to, że rozdział jest krótki  i beznadziejny :(
Po prostu ostatnio nie mam ani weny, ani tyle czasu, żeby w spokoju usiąść i cokolwiek napisać. Sama jestem aż zdziwiona, bo nie spodziewałam się, że w trzeciej klasie gimnazjum będzie jakoś inaczej niż dotychczas, ale myliłam się, bo nauczyciele cały czas mówią o tym egzaminie, zadają masę prac domowych i robią pełno sprawdzianów... Mam nadzieję, że to wszystko jak najszybciej się skończy i będę mogła "normalniej" dodawać rozdziały. Liczę też na to, że ktokolwiek tu jeszcze jest <3
Kocham was wszystkich
~Ada♡

KTO CZYTA TEN KOMENTUJE!