czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 9

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ! <3

Wydawało  i się, że są to ciekawi ludzie i dobrze się z nimi dogadam.
Nareszcie doczekałam się! Ponownie wszyscy wysypaliśmy się z budynku szkoły. Tym razem nie zostałam odprowadzona przez Ell'a, gdyż jechał autobusem. Powoli kierowałam się w stronę domu. Nie spieszyło mi się, była piękna pogoda i na dodatek na tyle wcześnie, że mogłam iść wolno, nie martwiąc się, że nie zdążę się przygotować. 
Wchodząc do domu, zauważyłam, że na podjeździe już stoi samochód mojego taty, a obok niego jeszcze jeden. Zdziwiło mnie to, bo o tej porze powinien być w pracy... Weszłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tatę siedzącego przy stole (nie zdziwiło mnie to, że siedział przy stole, tylko z kim) razem z moją babcią i dziadkiem. Skąd oni się tu wzięli? Przecież mieszkają w Anglii! No dobra, pewnie przylecieli samolotem, a potem przyjechali tym autem, które stoi właśnie przed domem. 
Siedzieli przy tym stole, jakoś dziwnie smutni, nadal mnie niezauważając.
- Dzień dobry. - przywitałam się niepewnie. W obecnej sytuacji czułam się conajmniej dziwnie...
-O! Emily! - krzyknęli niemal równocześnie, wstając z krzeseł i z powrotem zakładając te swoje maski ze sztucznym uśmiechem. Coś mi tu śmierdzi...
Przywitaliśmy się, chwilę rozmawialiśmy. Prawie wszystko było po dawnemu. Brakowało tylko mamy. Nie! Nie! Nie myśl tak! Nie po tym co zrobiła, jak cię potraktowała. Nie zasłużyła na to, żebyś tak o niej myślała! Ukradkiem zerknęłam na zegarek. Żebym tylko znów się nie spóźniła! Chociaż i tak Ell po mnie przychodzi, ale jak przyjdzie to muszę być już gotowa. Powiedziałam im, że muszę iść się przygotować, bo niedługo wychodzę. Na ich twarzach widziałam wyraźną ulgę. Postanowiłam jednak teraz nie zawracać sobie tym głowy. Szybko wbiegłam po schodach na górę, do mojego pokoju. Krótki prysznic i znów ten dylemat, co na siebie założyć... Dzień był wyjątkowo upalny, co pomogło mi w wyborze "stroju". Zdecydowałam się na lekką sukienkę przed kolana i sandałki, i to właściwie tyle. Uff... najgorsze już za mną. Teraz został tylko delikatny makijaż, włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Podeszłam bliżej do lustra. Los Angeles, przecież jest tu cudowne słonce, powinna byłam się już chociaż troszkę opalić... A ja tymczasem jestem bardzo blada. Może nawet bardziej niż przed przyjazdem tutaj... Ale co się będę tak wszystkim przejmować, już nie mam na to ochoty! 
Jakimś cudem została mi chwilka do przyjścia Ellingtona, ale nie chciałam na razie schodzić na dół, do reszty, jakże licznej rodziny, więc postanowiłam zostać u siebie. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc tylko leżałam na łóżku i wgapiałam się w sufit. 





Znów dodaję rozdział tak późno. Najwyraźniej na nauczycielach wystawienie ocen nie zrobiło najmniejszego wrażenia, bo jeszcze w piątek pani zadawała nam pracę domową... Więc ponownie Was przepraszam i myślę, że możemy się tak "umówić" ("umówić" w cudzysłowie, bo niezależnie czy się Wam to spodoba, czy nie i tak tak zrobię <3, wiem wredna jestem ostatnio), że rozdziały będę dodawała w takich odstępach czasu jak to robiłam ostatnimi czasy (ale oczywiście jak będę miała wolną chwilę to też dodam). 
A i jeszcze jedną rzecz chciałam Wam  przekazać, dotyczy ona poprzedniego rozdziału. Więc pewnie zauważyliście, że nie był on do końca normalny, a to dlatego, że jak go pisałam to tak troszeczkę mi odwalało... :D

3 komentarze:

  1. Super rozdział! Nie mogę się doczekać następnego, szkoda, że będziesz dodawać w takich odstępach. Mam nadzieję, że będziesz miała dużo wolnego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż tak, to widać nie było. Mi też często odwala, a szczególnie po pięciu kubkach kakaa, także ten, no haha. Rozdział super. Nie mogę się doczekać nexta, także. Pędzę! Lecę! Biegnę czytać dalej!
    ~Julia

    OdpowiedzUsuń