poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 7

Odłożyłam telefon i poszłam do łóżka. Może uda mi się jeszcze trochę pospać...
Obudził mnie dźwięk budzika. Wyłączyłam go i przykryłam głowę kołdrą. Nie chciało mi się wstawać, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że muszę iść do szkoły. Niechętnie podniosłam się z łóżka. Co? Już 7.45?! Za piętnaście minut muszę być w szkole. Szybko pobiegłam do łazienki, ogarnęłam się i ubrałam, i zbiegłam na dół. W przelocie zjadłam kanapkę i pobiegłam do szkoły. 
Miałam nadzieję, że zdążę, albo chociaż nie spóźnię się za bardzo. Niestety nie udało mi się przyjść na czas. Wpadłam do sali, wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, ale udałam, że tego nie widzę. Przeprosiłam za spóźnienie i zajęłam miejsce obok Ell'a.
- I co? Zaspało się trochę, hmm?
- Oj, no tylko trochę, nie czepiaj się...
- Ja się nie czepiam, ale gdyby się nie pisało sms-ów o czwartej w nocy to by się nie zaspało.
- Nie no, wcale się nie czepiasz... Poza tym mam jet lag, różnica czasów to dziewięć godzin!
- Przecież ja nic nie mówiłem!
- Jasne, jasne - zaśmiałam się
- OK. Już koniec.
- Zgadzam się.
- Słuchaj, co byś powiedziała na piątek wieczorem?
- Ale, że co? - nie zrozumiałam
- No, żeby...
- O, widzę, że pan Ellington jest chętny do odpowiedzi! - zaszczebiotała uradowana nauczycielka - Chodź tutaj i powiedz nam wszystko co wiesz o dysocjacji jonowej.
Ell teatralnie westchnął i poczłapał do biurka pani. W sumie nie poszło mu najgorzej, ale chyba zadowolony też nie był. Gdy wrócił, pani kontynuowała lekcję i mogliśmy dalej rozmawiać.
- No więc mówiłem o tym, żebyśmy się spotkali, i żebyś poznała resztę zespołu.
- Aaa, okej, już rozumiem. Myślę, że piątek mi pasuje. I przepraszam, że przeze mnie musiałeś iść do odpowiedzi.
- Nie musisz przepraszać, ta pani i tak mnie nie lubi, i korzysta z każdej okazji, żeby mnie zapytać...
Następne lekcje minęły raczej szybko, została tylko godzina wychowawcza. Już zdążyłam ją znielubić, więc miałam nadzieję, że minie w miarę znośnie. Na szczęście mieli przyjść jacyś ludzie i z nami o czymś rozmawiać. Nie miałam pojęcia o czym, ale chyba wszystko lepsze od tego co ostatnio działo się na tej lekcji...


________________________________________________________________________



Już jestem! Strasznie Was przepraszam, że ostatnio nic nie pisałam, ale mam teraz w szkole całą masę projektów, sprawdzianów, prac klasowych, kartkówek i innych niepotrzebnych rzeczy, że aż nie miałam czasu i ochoty zaglądać do komputera... Mam nadzieję, że teraz już będę dodawać rozdziały częściej. Ten jest nudny jak flaki i w dodatku krótki, ale chyba lepszy niż żaden. W każdym razie obiecuję, że w kolejnych akcja trochę się rozwinie :)
Pozdrawiam :*



wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 6

Jednak, gdy to zrobiłam pożałowałam tego wyboru. Na jednym z największych serwisów informacyjnych zobaczyłam zdjęcie, które zrobiono mi i Ell'owi w szkole. Zadałam sobie sprawę, że oni muszą być na prawdę sławni, że takie informacje znajdują się nawet na tej stronie i poczułam się trochę dziwnie, że ich poznam, ale tez dlatego, że wcześniej o ich nie słyszałam. Postanowiłam jednak nie nadrabiać zaległości, chciałam przekonać się jacy są na prawdę, a nie iść do nich z wyrobioną opinią na ich temat. Chciałam poznać ich jako ludzi, nie gwiazdy. Sam artykuł nie przeszkadzał mi, nie znalazłam w nim nic obraźliwego, ale nie wiem co podkusiło mnie, żeby poczytać komentarze. Czytałam to wszystko i zastanawiałam się, dlaczego ludzie wypisują takie rzeczy. Myślałam tez nad tym, co o tym myśleć. Doszłam do wniosku, że nie warto się czymś takim, to zwykła plotka, o której i tak wszyscy za kilka dni zapomną. Poza tym ja znam prawdę, wiem że jest ona inna i to mi wystarcza. Ze zrezygnowaniem wyłączyłam  komputer. Położyłam się z powrotem do łóżka, nie wiedząc, co teraz zrobić. na dalsze przeglądanie stron internetowych nie miałam już ochoty. Leżałam i rozmyślałam. Moją uwagę przyciągnął świecący ekran mojego telefonu. Wstałam i wzięłam go do ręki. Jedna nieodebrana wiadomość. Kto o tej porze pisze sms-y!

"Przepraszam, że piszę o tej porze, ale nie chciałem dzwonić, żeby Cię nie obudzić. Chciałem tylko powiedzieć, żebyś weszła na ta stronę (tu link)
Ellington"

Zapisałam sobie jego numer, a następnie weszłam na podaną przez niego stronę. Okazało się, że to ta sama strona, którą przed chwilą opuściłam. Sms przyszedł pięć minut temu, więc pomyślałam, że odpiszę. 

"Nie obudziłbyś mnie, bo i tak nie spałam :) 
Chwilę przed przyjściem Twojej wiadomości wchodziłam na ta stronę i to widziałam. Co o tym myślisz?"

"Nic. Czasami takie rzeczy wypisują i chciałem, żebyś wiedziała i nie dziwiła się, dlaczego ludzie mogą się za Tobą oglądać na ulicy... Na to trzeba się po prostu uodpornić, a sam przekonałem się, że to niełatwe. Przepraszam, że tak wyszło..."

"Nie przepraszaj, bo to nie Twoja wina :) Mam nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzę."

"Dasz sobie radę :)"

"Dzięki ;)
Muszę już kończyć. Pa!"

"Pa :)"

Odłożyłam telefon i poszłam do łóżka. Może uda mi się jeszcze trochę pospać...

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 5

Sama też byłam osobą raczej pozytywnie nastawioną do prawie wszystkiego, ale na pewno mniej niż Ellington. 
Kolejne lekcje minęły szybko, mimo że nie były zbyt ciekawe. Przyszła pora, żeby zbierać się do domu.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał brunet, gdy wychodziliśmy ze szkoły. Podałam mu adres. - O! To masz blisko do szkoły.
- Tak, mam. A ty, gdzie mieszkasz? Tylko nie podawaj mi adresu, bo i tak mi to nic nie powie. - uśmiechnęłam się
- W tą samą stronę, tylko kilometr dalej.
- A do szkoły chodzisz pieszo, czy jeździsz... czymś?
- Jak mi się nie chce bardzo chodzić to czasem wsiądę w autobus. Ale dziś chyba pójdę pieszo...
Szliśmy razem i dalej rozmawialiśmy. Dowiadywałam się kolejnych ciekawych rzeczy o nim, jego rodzinie i członkach zespołu. Powoli jednak zbliżaliśmy się do mojego domu.
- To jak, Emi, spróbować nas wszystkich jakoś umówić, żebyście mogli się poznać?
- Możesz spróbować, ale pod warunkiem, że zanim to zrobisz, powiesz mi, że jesteś  pewien, że to dobry pomysł.
- Jestem pewien, że to dobry pomysł. - powiedział z powagą - Czyli mogę? - dodał z uśmiechem, cała powaga w jakiś magiczny sposób zniknęła z jego twarzy
- Tak, możesz
- A masz może jakieś zajęcia dodatkowe czy coś, co uniemożliwiłoby ci spotkanie w wyznaczonym przez nas wcześniej terminie? - nie podejrzewałam go o taki zasób słów...
- Nie, gdyż dopiero dziś w nocy przyjechałam. - powiedziałam, próbując zachować powagę, lecz nie udało mi się to i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Cudowna nowina! Czyli żaden termin nie będzie kolidował  z twoimi planami?
- Proszę, skończmy z mówieniem w ten sposób. I pasuje mi raczej każdy termin, chyba że tata czegoś na ten czas nie wymyśli...
- Ok. Czyli jak będę wiedział coś więcej to cię powiadomię. A właśnie, dasz mi swój numer?
Podałam mu go i się pożegnaliśmy. Weszłam do domu, rzuciłam torbę na podłogę i poszłam wziąć prysznic. Tu jest zupełnie inny klimat niż w Polsce czy w Wielkiej Brytanii - tu jest dużo cieplej. Po kąpieli poszłam odgrzać obiad przygotowany wcześniej przez mojego tatę. Byłam bardzo głodna, zjadłam wszystko ze smakiem. Na prawdę nie wiedziałam, że mój tata umie tak dobrze gotować! 
Po podróży nie zdążyłam odpocząć i byłam bardzo zmęczona. Nie wiem, dlaczego ale chciałam iść do szkoły, zamiast odsypiać lot, mimo tego nie żałowałam swojej decyzji. Przed pójściem spać postanowiłam odrobić lekcje, żeby potem mieć już z tym spokój. Nie było tego dużo, więc szybko się z tym uporałam i nareszcie mogłam się położyć w moim nowym łóżku. Zasnęłam momentalnie i spałam dość długo. Obudziłam się około czwartej nad ranem i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Z pokoju taty rozlegał się odgłos chrapania, czyli po pierwsze był już w domu, a po drugie już spał. Wywnioskowałam, że nie powinnam teraz schodzić na dół, żeby obejrzeć telewizję, jeżeli nie chcę go obudzić. Postanowiłam włączyć komputer. Jednak, gdy to zrobiłam pożałowałam tego wyboru.


________________________________________________________________________



Jak myślicie, dlaczego Emi pożałowała swojego wyboru?
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, następny dodam niedługo :)
Pozdrawiam i proszę o komentarze ;*

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 4

Ellingon w tym czasie chyba pisał z kimś sms-y.
 - Yyy... A jak masz na imię? -wybąkała
- A co? nie wiesz? Pani mówiła na początku lekcji, trzeba było słuchać!
- Przepraszam...? Nie słuchałam. Możesz powiedzieć? - zapytała wyraźnie zmieszana i zaskoczona
- Emily. - powiedziałam i odwróciłam się w kierunku, z którego dochodziły dźwięki kroków nauczyciela. Po chwili zza rogu korytarza wyłonił się nasz wychowawca, jak się domyślałam, gdyż teraz mieliśmy mieć godzinę wychowawczą. Okazało się, że miałam rację. Nauczyciel wpuścił nas do klasy i zajęliśmy miejsca. Zaczęło się omawianie spraw wychowawczych. Nie będąc w temacie, zaczęłam się nudzić i szukać sobie jakiegoś zajęcia. Zaczęłam czytać plan lekcji i zdziwiło mnie to, że jutro również mamy godzinę wychowawczą. Postanowiłam zapytać mojego nowego przyjaciela czy to "normalne". Zerknęłam w jego stronę i spostrzegłam, że na mnie patrzy. Na moją twarz wstąpił rumieniec. Mimo tego postanowiłam zadać mu pytane na ten niezwykle ciekawy i nurtujący mnie temat.
- Ell, powiedz, czy to normalne, że są w tygodniu dwie godziny wychowawcze?
-Raczej tak. Zawsze tak było, więc chyba normalne...
- Spoko. Wiesz, w mojej poprzedniej szkole była tylko raz w tygodniu.
- Tu podobno była kiedyś codziennie, ale uczniom udało się jakoś ubłagać dyrektorkę, żeby zmniejszyła ich ilość.
- Dlaczego? - ten temat rzeczywiście robi się coraz ciekawszy!
- Nie znasz naszego wychowawcy... Potrafi prowadzić godzinę wychowawczą jakby to była normalna lekcja, taka jak matma albo angielski... Mówię ci - masakra - westchnął, ale po chwili znów uśmiechnął się - Mam takie jedno pytanie, gdzie ty wcześniej chodziłaś do szkoły? Bo wiesz... masz trochę inny akcent.
- W Polsce.
- ?!?! Czekaj, wiem, to gdzieś... w Europie, tak?
- Tak - zaśmiałam się
- Przepraszam, że zapytam, bo to trochę takie głupie pytanie, ale... po jakiemu tam się mówi?
- Po polsku. A co myślałeś?
- Nie wiem. To dlaczego tak dobrze mówisz po angielsku?
- Moja rodzina pochodzi z Anglii, a po przeprowadzce często jeździłam do dziadków na wakacje. No i są jeszcze lekcje angielskiego w szkole.
- Czyli masz za sobą lata praktyki. - podsumował brunet
- Jak widać. - zaśmiałam się - A mogłabym mieć do ciebie taką mała prośbę?
- Jasne.
- No więc, czy mogłabym cię prosić o pomoc, bo nie wiem jeszcze jak trafiać z sali do sali, a...
- Spoko, żaden problem. - przerwał mi uśmiechając się. Chyba nigdy nie spotkałam bardziej uśmiechniętej osoby niż on! Wydawać by się mogło, że uśmiecha się za całą naszą klasę... Sama tez byłam osobą raczej pozytywnie nastawioną do prawie wszystkiego, ale na pewno mniej niż Ellington.