Ellingon w tym czasie chyba pisał z kimś sms-y.
- Yyy... A jak masz na imię? -wybąkała
- A co? nie wiesz? Pani mówiła na początku lekcji, trzeba było słuchać!
- Przepraszam...? Nie słuchałam. Możesz powiedzieć? - zapytała wyraźnie zmieszana i zaskoczona
- Emily. - powiedziałam i odwróciłam się w kierunku, z którego dochodziły dźwięki kroków nauczyciela. Po chwili zza rogu korytarza wyłonił się nasz wychowawca, jak się domyślałam, gdyż teraz mieliśmy mieć godzinę wychowawczą. Okazało się, że miałam rację. Nauczyciel wpuścił nas do klasy i zajęliśmy miejsca. Zaczęło się omawianie spraw wychowawczych. Nie będąc w temacie, zaczęłam się nudzić i szukać sobie jakiegoś zajęcia. Zaczęłam czytać plan lekcji i zdziwiło mnie to, że jutro również mamy godzinę wychowawczą. Postanowiłam zapytać mojego nowego przyjaciela czy to "normalne". Zerknęłam w jego stronę i spostrzegłam, że na mnie patrzy. Na moją twarz wstąpił rumieniec. Mimo tego postanowiłam zadać mu pytane na ten niezwykle ciekawy i nurtujący mnie temat.
- Ell, powiedz, czy to normalne, że są w tygodniu dwie godziny wychowawcze?
-Raczej tak. Zawsze tak było, więc chyba normalne...
- Spoko. Wiesz, w mojej poprzedniej szkole była tylko raz w tygodniu.
- Tu podobno była kiedyś codziennie, ale uczniom udało się jakoś ubłagać dyrektorkę, żeby zmniejszyła ich ilość.
- Dlaczego? - ten temat rzeczywiście robi się coraz ciekawszy!
- Nie znasz naszego wychowawcy... Potrafi prowadzić godzinę wychowawczą jakby to była normalna lekcja, taka jak matma albo angielski... Mówię ci - masakra - westchnął, ale po chwili znów uśmiechnął się - Mam takie jedno pytanie, gdzie ty wcześniej chodziłaś do szkoły? Bo wiesz... masz trochę inny akcent.
- W Polsce.
- ?!?! Czekaj, wiem, to gdzieś... w Europie, tak?
- Tak - zaśmiałam się
- Przepraszam, że zapytam, bo to trochę takie głupie pytanie, ale... po jakiemu tam się mówi?
- Po polsku. A co myślałeś?
- Nie wiem. To dlaczego tak dobrze mówisz po angielsku?
- Moja rodzina pochodzi z Anglii, a po przeprowadzce często jeździłam do dziadków na wakacje. No i są jeszcze lekcje angielskiego w szkole.
- Czyli masz za sobą lata praktyki. - podsumował brunet
- Jak widać. - zaśmiałam się - A mogłabym mieć do ciebie taką mała prośbę?
- Jasne.
- No więc, czy mogłabym cię prosić o pomoc, bo nie wiem jeszcze jak trafiać z sali do sali, a...
- Spoko, żaden problem. - przerwał mi uśmiechając się. Chyba nigdy nie spotkałam bardziej uśmiechniętej osoby niż on! Wydawać by się mogło, że uśmiecha się za całą naszą klasę... Sama tez byłam osobą raczej pozytywnie nastawioną do prawie wszystkiego, ale na pewno mniej niż Ellington.
- W Polsce.- ?!?! Czekaj, wiem, to gdzieś... w Europie, tak?- Tak - zaśmiałam się- Przepraszam, że zapytam, bo to trochę takie głupie pytanie, ale... po jakiemu tam się mówi?- Po polsku. A co myślałeś?- Nie wiem.
OdpowiedzUsuńHahahahhahahahaha Mój ulubiony fragment <3
:)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. sama też uważam go za udany :)
Jakie to sztywne... Ale wiesz o co mi chodziło xD
Świetny jest. *.* Bardzo mi się podoba. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na nowy rozdział. :*
Na pewno wpadnę <3
UsuńCieszę się, że Ci się spodobał :)
Rebeka ma racje. Ten fragment jest boski, haha. Uśmiałam się jak ona, haha. Fajnie się wszystko rozkręca. Super, że głównym bohaterem bloga jest Ellington Ratliff. Kocham go. Jest zaczepisty (i Ell i Twój blog, haha) Lecę dalej!
OdpowiedzUsuń~Julia